← wstecz

PATOS
Nr 2(12)maja 2003
Czasopismo społeczno – kulturalne młodych

Jej skrzydlata Powsinoga

Z Eweliną Marciniak śpiewającą poetką, która zamiast pisać pracę magisterską z ekonomii nagrywała swoją płytę „Na kuferku” rozmawia Magdalena Suchy

Jak zaczęła się Twoja przygoda z piosenką?

W moim przypadku zadziałał przypadek – i to jak najbardziej „kliniczny”. Mam jedną, zupełnie niereformowalną cechę – jestem potwornie uparta. I całe zamieszanie wynikło właśnie przez upór w najgorszym małopolskim wydaniu.

W muzyce zakochana byłam od zawsze. Niestety, w mojej rodzinie każda wzmianka o zawodzie muzyk postrzegana była jako początek obłędu. W ich mniemaniu, normalni ludzie nie robią takich rzeczy, a moja rodzina była niestety najbardziej normalna. Aby wszystkich uspokoić oświadczyłam, że zostanę kosmonautą i przyniosłam do domu kilka książek o Ziemi, Marsie i innych poważnych sprawach. Rodzina była szczęśliwa, a ja (o paradoksie!) zyskałam możliwość legalnego wychodzenia na zajęcia dodatkowe. I wychodziłam… uczyć się śpiewać. W połowie Liceum, oświadczono mi w domu, że powinnam mieć lepsze oceny i trzeba, abym więcej czasu poświęciła na naukę. „Nie ma sprawy” – stwierdziłam i od nowego roku szkolnego zapisałam się do szkoły muzycznej. Niestety, mimo spędzania w szkole od kilku do kilkunastu godzin dziennie, moje oceny nie stały się wcale lepsze. Po pewnym czasie rodzina chyba pogodziła się z tym, że nie zostanę prymusem.

A ja cóż… nadal śpiewałam i nawet odważyłam się na popełnienie pierwszej własnej muzyki. A wszystko dlatego, że powinnam była tego nie robić

Co obudziło w Tobie poetkę?

Poety nie trzeba budzić. On jest w każdym, kto potrafi dostrzec niezwykłość w rzeczach najprostszych. Bo poezja jest i zawsze będzie tylko, albo aż, częścią rzeczywistości.

Czy o scenie marzyłaś od zawsze?

Śpiewać oczywiście chciałam, bo w końcu śpiewać każdy… Niestety problem publicznych występów nie był już taki oczywisty. Pech chciał, że w czasie pierwszego poważnego występu (Festiwal Młodych Talentów w I LO w Nowym Sączu) publiczność (ku memu przerażeniu) dopisała. Dobrze, że znalazł się ktoś, kto wepchnął mnie na scenę.

W takich momentach dzieją się dwie rzeczy: albo język odmawia posłuszeństwa, albo człowiek zachłystuje się magią tych kilku minut, kiedy ma się publiczność na własność i zanim opuści się scenę - już chce się na nią wrócić. Tak właśnie wyglądał początek mojego nałogu.

Masz na swoim koncie wiele sukcesów. Z wrodzonej skromności pewnie nie zechcesz się chwalić, więc zrobię to za Ciebie: nagroda im. Jonasza Kofty 19. Ogólnopolskiego Przeglądu Piosenki Autorskiej OPPA 2001, Studenckiego Festiwalu Piosenki, olsztyńskich Spotkań Zamkowych "Śpiewajmy Poezję" i FAMY… Co dla Ciebie jest największym sukcesem?

Najważniejsza jest dla mnie publiczność i to, że mało komercyjna muzyka ciągle jeszcze ma odbiorców. Dopóki mam ludzi, którzy chcą słuchać tego, o czym opowiadam, dopóty moja twórczość ma jakikolwiek sens.

Do kogo Cię porównują?

Powiem szczerze: boję się porównań. Bycie czyjąś, choćby najlepszą imitacją to nie to samo, co bycie sobą. I chociaż mam mnóstwo wzorców i literackich, i muzycznych jestem po prostu Eweliną Marciniak – najbardziej prawdziwą, na jaką mnie stać.

Ostatnio wydałaś swoją pierwszą płytę „Na kuferku”, opowiedz jak ona powstała?

Była to wypadkowa Studenckiego Festiwalu Piosenki, warszawskiej OPPY, talentu ludzi, których zaprosiła do jej nagrania i oczywiście miłosierdzia sponsorów.

Co dla Ciebie znaczy ten cienki, aczkolwiek opasły w literacko–muzyczne treści krążek?

Jest dla mnie najlepszym prezentem jaki mogłam sobie wymarzyć na osiemnaste urodziny :)

Co dźwigasz w kuferku?

To, co najważniejsze na świecie i to, co nie ma najmniejszego znaczenia. To o czym pamiętam i to, o czym dawno zapomniałam… Taką namiastkę „wszystkiego”

Kto jest bardziej niegrzeczny – Ty czy Twój Anioł?

A kto narobił większego zamieszania? Gdyby nie ta skrzydlata Powsinoga siedziałabym grzecznie w Nowym Sączu, miałabym męża, dzieci i tym podobne „paskudztwa”. A tak…

Co inspiruje cię do pisania?

Nie ma lepszej inspiracji niż samo życie – wystarczy naprawdę żyć, a słowa znajdują się same.

Twoja płyta jest różnorodna stylistycznie i brzmieniowo. Dramatyzm fortepianu, swingująca gitara, a nawet elementy pop…

Płyta jest dokładnie taka jak ja. Nie powiem nic więcej, bo potem nikt nie uwierzy, że jestem rozsądna, systematyczna i poukładana.

Czy marzysz o sukcesie komercyjnym?

A są tacy, którzy o tym nie marzą?

Do kogo kierujesz swoją twórczość, na ile jesteś w niej prawdziwa, a na ile dajesz publiczności to, czego ona oczekuje?

Kiedyś usłyszałam zdanie, które zmieniło moje podejście do sceny: „Jeśli o czymś śpiewasz – nie możesz kłamać. Widz wyczuje, że go oszukujesz, a tego na pewno ci nie wybaczy”.

Scena jest dla mnie jedynym miejscem, w którym jestem zupełnie szczera.

Od czego Cię oderwałam?

Od mojej największej zmory – pracy magisterskiej.

Kiedy zaprezentujesz się krakowskiej publiczności?

W Krakowie wystąpię na początku czerwca. Na pewno dam znać!