Koncert "Skąd się biorą anioły" został napisany, jak wszystkie jej utwory - z potrzeby serca, a dokładniej z konieczności rozprawienia się z nim. Każdy z nas od czasu do czasu budzi się rano z przeświadczeniem, że właśnie zaczyna się kolejny dzień, podobny do tysiąca innych dni. Że za chwilę wsiąknie w szarość ulic, i stanie się tylko maleńkim trybikiem zegara, który bezlitośnie oddala nas od wieczności. I w takim momencie tylko jednego jest pewien - że musi coś zmienić.
Tak było i tym razem.
A powody były dwa. Po pierwsze praca, która była prozą w najczystszym i najbardziej banalnym wydaniu. A przy okazji źródłem niekończącego się zdziwienia ludzką głupotą, bezwzględnością i naiwnością. I po drugie - stróż anioł - mały, chudy, ale piekielnie złośliwy. Anioł - czyli temat, który prześladował autorkę od zawsze i który trzeba było wreszcie doprowadzić do jakiegokolwiek porządku. Autorka zwykła o nim mawiać: "Nie wiem w czym tkwi jego fenomen, albo przekleństwo, ale pierwszy tekst, w którym pojawiła się ta skrzydlata zmora napisałam mając lat 17. Później było już coraz gorzej. Powstał "Na kuferku", "List", "Płaszcz", "Trzeba" i niepublikowane dotąd "Światełko"... We wszystkich utworach albo ja wykłócałam się z moim aniołem, albo on wykłóca się ze mną".
A skoro jedną jej zmorą był temat Anioł, a drugą praca - postanowiła rozprawić się z obydwoma tematami równocześnie.
Autorka tworząc postać anioła - głównego bohatera koncertu - porzuciła wszelkie kanony anielskości panujące w dzisiejszym świecie i poszukała czegoś, co pozwoliłoby wytłumaczyć "inność" i złośliwość jej osobistego stróża :). I znalazła - starą, prawie zapomnianą legendę o skrzydlatym indywiduum, które było zupełnie inne niż reszta anielskiej gromady. Zgodnie z tą legendą zarówno wygląd, jak i pochodzenie anioła były wątpliwej jakości. "...Cóż, prawdę mówiąc był z piekła rodem." Skoro więc historia czarnego anioła rozpoczęła się właśnie w piekle - trzeba było temu piekłu nadać ludzki wymiar. Idealnie było do tego miejsce pracy autorki. Firma, w której pełno było doskonałych handlowców (agentów) - perfekcyjnie zaprogramowanych "maszyn do sprzedawania". Celem sprzedawcy było przekonanie klienta, że bez oferowanego towaru dalsze jego życie nie ma wręcz sensu. (Mimo iż cena towaru była naprawdę wysoka, sprzedawali bez skrupułów.) I robili to naprawdę dobrze. Trudno było o doskonalszy substytut piekła. I tak właśnie powstało "koncertowe" piekło.
A więc:
Witamy w piekle, królestwie sprytu
Tu nikt nikomu losu nie wykuł
Tu do niczego nikt cię nie zmusza
Masz to, co zechcesz, a w zamian dusza
Witamy w piekle, państwie niegłupich
Co tylko zechcesz – możesz tu kupić
Stać Cię na wszystko – więc śmiało ruszaj
Tutaj walutą jest Twoja dusza